Filmy

Wykład „Kto kontroluje nasze dzieci” – Peg Luksik – [1992]

Kto kontroluje nasze dzieci – Peg Luksik

Podczas gdy rodzice, szkoły, prowincje i stany w całej Ameryce Północnej kłócą się o demokratyczny proces prowadzenia szkół publicznych, pewne siły manipulują edukacją zza kulis. Główni gracze międzynarodowi przekształcają edukację publiczną, tak aby odpowiadała ich własnym samolubnym programom, bez względu na potrzeby rodziców i dobro ich dzieci. Ten wykład wideo dokumentuje, w jaki sposób w latach 90. system edukacyjny celowo ogłupia dzieci, czyniąc ludzi podobnych do zombie, którzy nie zadają żadnych pytań, a jedynie wykonują polecenia.

Kto kontroluje nasze dzieci – Peg Luksik – napisy PL 1992

Kto kontroluje nasze dzieci

Kiedy rozpoczęłam ten proces, nie lubiłam przepisów, myślałam, że są zagmatwane i nie ma w nich większego sensu. Kiedy zaczęliśmy drążyć temat, to odkryliśmy,  że plan jest w rzeczywistości bardzo dobrze zorganizowany i  dobrze poskładany w całość. Celem jest dalekie odejście od edukacji jaką mamy w tej chwili, na bardzo daleki plan.

Mamy edukację tradycyjną czyli: mamy określoną ilość jednostek Carnegie, 4 lekcje matematyki, 4 lekcje angielskiego i całe mnóstwo lekcji  historii, żeby ukończyć szkołę.

W stronę kształcenia bazującego na wynikach, które mówi, że uczeń musi reprezentować jakiś poziom, aby osiągnąć cel i dostać promocję/zdać. W systemie tradycyjnym mamy oceny: A, B, C, D, E [1,2,3,4,5]; zawsze, w którąś się wpasujesz i masz określoną ilość czasu żeby to zrobić.  Miałeś 180 dni, a twoje osiągnięcia poprawiły się lub pogorszyły, zależnie od skali ocen.

W edukacji zorientowanej na wynik założeniem jest, że każdy otrzymuje A [5] lub każdy otrzymuje B [4] i jakikolwiek długi czas potrzebny jest, żeby to osiągnąć, to jest to w porządku. Jeśli możesz osiągnąć to w trzy dni, zyskujesz dyplom w trzy dni. Jeśli zajmie ci to 10 lat to uzyskasz dyplom za 10 lat. Wszystko skupia się celu, na jego osiągnięciu.

View post on imgur.com

Więc zamiast mówić, że szkoła nauczy, wkracza teoria, że uczeń będzie udowadniał/demonstrował. I jest to ogromna zmiana sposobu patrzenia na edukację. Żebyście dobrze zrozumieli o czym mowa, chcę żebyście pomyśleli sobie o telemarketerze.

Dzwoni do was telemarketer. Odbieracie telefon, a sprzedawca mówi: Witam, po czym zadaje ci 3 lub 4 pytania. Sprzedaję dziś fioletowe buty więc chciałbym się dowiedzieć czy posiada pani buty? Odpowiadasz tak lub nie. Pytam więc: czy lubisz fioletowy kolor? Odpowiadacie tak lub nie. Czy kupujesz sobie sam buty, czy może mąż kupuje ci buty, czy żona bądź dzieci, czy też może jakaś inna osoba kupuje ci buty? Odpowiadasz tak lub nie. To jest moje badanie wstępne. Właśnie ustaliłam podstawowe dane, wiem w jakim miejscu jesteś więc mogę zacząć tłumaczyć ci, dlaczego potrzebujesz fioletowych butów. To był test wstępny. Teraz, kiedy już ustaliłam, że będę uczyć cię o tych butach, podam ci 10 powodów, dla których potrzebujesz tych butów, nie możesz bez nich żyć i je chcesz.

To jest: program nauczania. Nauczyłam cię czegoś. Moje zadanie jest zakończone.

Czy chce pani zapłacić za nie swoją kartą Visa czy Mastercard?  To test końcowy. Oceniam czy osiągnąłeś moje cele czy nie. Mój cel to to abyś kupiła ode mnie te buty. Mówisz – zapłacę kartą Visa. Właśnie osiągnąłeś cel. Powiem ci, że bardzo dziękuję. Ty na podstawie tej rozmowy uzyskałeś dyplom, a ja się rozłączę.

Jeśli powiesz nie – nie osiągnąłeś celu. Wtedy ja zapytam: dlaczego nie? Jakie masz zastrzeżenia? Ty mi odpowiesz, a ja ponownie przeprowadzę cię przez proces. Poddam cię kolejnej gadce sprzedawcy, żebyś zechciał kupić moje fioletowe buty. Nazywa się to poprawa jakości. Przejdziesz ze mną tę pętlę jeszcze raz i na koniec negocjacji zapytam: Czy chce pani zapłacić swoją kartą Visa czy Mastercard?  Ponownie cię testuję. Jest to ponowne ocenianie. Jeśli powiesz tak – osiągnąłeś cel. Ty na podstawie tej rozmowy uzyskałeś dyplom, a ja się rozłączę. Jeśli powiesz nie – zapytam jakie masz zastrzeżenia i będę ponownie z tobą negocjować i ponownie cię testować. Jeśli mógłbyś wisieć na telefonie bez końca to przeprowadzałabym cię przez takie negocjacje i pętle, aż powiedziałbyś, że tak, kupisz moje buty, tym samym osiągnął w końcu cel. Aczkolwiek, kiedy dzwoni do ciebie telemarketer możesz powiedzieć – przepraszam, ale negocjowaliśmy już wystarczająco, nigdy nie osiągnę tego celu i się rozłączyć.

Dziecko w sali lekcyjnej nie może odłożyć słuchawki. Będą uczone znowu i znowu i znowu, dopóki nie osiągną celu. To jest właśnie edukacja zorientowana na wynik. Wszystko skupia się na celu, jest on drabiną, na której wszystko się opiera.

Więc kiedy zaczęłam się angażować, dawno temu, patrzyłam na cel, bo na tym wszystko się opiera. Myślałam, że spotkam się tylko z geografią, historią, literowaniem, czytaniem.  Napotkałam jeszcze na przystosowywanie do zmian, ocenę etyczną, poczucie własnej wartości, życie w rodzinie, prawidłowy stosunek do środowiska, rozumienie i docenianie innych.

Spotkałam się z panem F., dyrektorem wykonawczym Rady Edukacji w Pensylwanii i zapytałam – skąd wy to bierzecie? Dla każdego celu były wypunktowane rezultaty końcowe do osiągnięcia. Konkretne zachowania jakie dziecko musiało  wykazywać, żeby udowodnić, że osiągnęło określony cel.

Dziecko nie może po prostu powiedzieć: osiągnąłem cel, rozumiem innych, czyż to nie wspaniale. Dziecko ma wypunktowane zachowania, które musi demonstrować, żeby udowodnić osiągnięcie celu.

Zapytałam więc pana F., skąd bierzecie cele? I skąd bierzecie te rezultaty końcowe? Skąd one są? Odpowiedział: Mamy komitety w całych Stanach, były spotkania. Zebraliśmy razem nauczycieli i rodziców i inne grupy. Zebraliśmy się razem i udało nam się ustalić konsensus, poddaliśmy go kilkakrotnej ewaluacji i czytaniom.

Zakończyli ustaleniem ponad 500 rezultatów końcowych dla uczniów. Powiedziałam: w porządku, a na czym się opierali? A on mi na to, że na niczym, i że te konkretne zostały opracowane wyłącznie dla stanu Pensylwanii.

Zapytałam: czy masz na myśli, że kiedy spotkali się i usiedli stół był pusty? O nie, nie. Co więc było na stole? Cele stanu Connecticut. W porządku, napisałam więc do stanu Connecticut i poprosiłam ich o przysłanie mi ich celów edukacyjnych.  Przysłali mi je. Zapoznałam się z nimi i okazało się, że cele Pensylwanii i Connecticut są takie same. Identyczne, słowo w słowo. Od tego zdarzenia zdobyliśmy otrzymaliśmy cele edukacyjne z 26 różnych stanów.  To pokaże wam ogólny obraz na to czym są niektóre z nich oraz jak podobne do siebie były.

Wszyscy uczniowie rozumieją i doceniają swoją wartość jako wyjątkowe i zdolne jednostkii okazują poczucie własnej wartości.  To z Pensylwanii. Teraz Connecticut. Każdy uczeń powinien doceniać swoją wartość jako wyjątkowej i zdolnej jednostki, okazującej własne poczucie wartości. Brzmi to znajomo/podobnie?

Możecie wziąć wszystkie rezultaty końcowe dla uczniów i będą pasować/będą pasować do siebie. Nie ważne w jakim stanie mieszkasz, nie ważne na czyje wyniki będziesz patrzeć, jeśli wymażesz nazwę stanu – nie zgadniesz którego stanu są. Inne stany zdołały ustalić swoje cele i rezultaty końcowe za pierwszym razem.

Władze Pensylwanii, z powodu zaangażowania rodziców takich jak wy i ja i innych osób, zmuszone były do poprawiania rezultatów końcowych dla uczniów 7 razy do tej pory. Niektóre z nich są z pierwszej wersji, która została opublikowana we wrześniu. Kolejny zestaw opublikowano 11 marca. Ten zestaw zawierał taki rezultat końcowy, że nasze dzieci powinny okazywać prawidłowe nastawienie do funkcjonowania w amerykańskiej konstytucyjnej demokracji. Nie mamy demokracji konstytucyjnej. Mamy demokratyczną republikę. Stanowa Komisja Edukacji źle określiła nasz ustrój administracyjny.

Udałam się więc do radia w Harrisburgu i powiedziałam, że Rada Stanowa nie wie jaki ma styl rządów w swoim stanie, a co więcej, jakie ma być nastawienie do życia w nim.  Przepisali więc te rezultaty końcowe 12 marca. Ten zestaw obowiązywał 24 godziny. Są w punkcie 7.3 rezultatów uczniów. I tak naprawdę nic nie zmienili. Połączyli niektóre, część przerobili i przeorganizowali,  ale rezultaty końcowe pozostały wciąż takie same.

Kiedy przejdziemy do edukacji zorientowanej na rezultat, jest kilka pytań które zawsze należy zadać.  Ponieważ każde dziecko musi demonstrować cel, oznacza to, że najpierw ktoś musi ustalić standard tego czym jest istota tego celu, jak dobrze oznacza wystarczająco dobrze, kiedy poczucie własnej wartości jest wystarczające, ile zdolności przystowania do zmian to za dużo gotowości do zmiany.

Najpierw muszą ustalić standard. Potem muszę cię w jakiś sposób przetestować. Muszą dokonać procesu oceny, żeby wiedzieć czy sprostałeś ich standardom.

Po trzecie muszę poprawić twoją jakość. Jeśli nie spełniasz standardów muszę wprowadzić program nauczania, aktywność albo inny program, który w jakiś sposób zmieni twoje zachowanie, na takie które jest zgodne ze standardami.

Kiedy patrzy się na cele w Pensylwanii, zapytaliśmy jaki standard ustalacie, jak go testujecie, jak go renegocjujecie. Odpowiedź Stanu była: właściwie to sami nie wiemy. Pytaliśmy więc dalej: co robicie teraz? W chwili obecnej Pensylwania przeprowadza test, ten sam od lat 60-tych, nazwano go Ocena Jakości Edukacyjnej, EQA. Był wykonywany aż do 1989, kiedy w końcu został wycofany. Każdy okręg wziął w nim udział, objęto nim klasy: 5, 8 i 11.

Okręgi zostały zobowiązane do napisania długoterminowego planu na podstawie wyników uzyskanych w teście EQA, Oceny Jakości Edukacyjnej. W takim planie każdy region musiał określić jak mają zamiar zmienić swój program nauczania, tak aby dzieci mogły wypaść lepiej podczas następnej takiej oceny. Jeśli pomyśleć o tym, to ma to sens, przeprowadzasz ten sam test w każdym regionie. Przeprowadzę go w twoim regionie i twoim i twoim. Ty byłeś pierwszy, ty drugi, a ty przykro mi, ale ostatni. Więc co zrobisz?

Zmienisz swój program nauczania po to żeby nie być dłużej ostatnim bo jest to zawstydzające. Więc EQA był podstawą dla programów nauczania dla każdego regionu w stanie. Był to test obowiązkowy, do którego region musiał podejść, gdyż musiał oprzeć na nim swój długofalowy plan aby dostać dotacje budżetowe. Co badał EQA?

EQA testował najpierw 10, potem 12, jakościowych celów edukacji.  Kiedy my przyjrzeliśmy się EQA, rodzice sądzili że sprawdza on czytanie, pisanie, poczucie własnej wartości, postawy obywatelskie.

Test sprawdzał źródła kontroli czyli czy jesteś osobą zmotywowaną wewnętrznie lub też zewnętrznie, czy jesteś w stanie przeciwstawić się tłumowi czy też będziesz podążał za nim.

Stworzyli do tego punktację. Do tych pytań o nastawienie były przewidziane poprawne odpowiedzi. Poprawną odpowiedzią było: podążanie za tłumem.

Przy postawach obywatelskich EQA mówił, że nie badał nic co dotyczyło aktualnej rzeczywistości. Nieważne czy wiedziałeś czym są Stany Zjednoczone, nie ważne czy znałeś prezydentów i czy wiedziałeś kto nim teraz jest.

Sekcja postawy obywatelskie badała możliwe zagrożenia behawioralne. Jak różnicuję nagrodę i karę w celu zmuszenia cię do zrobienia tego co chcę żebyś zrobił.  Pytanie przykładowe: Jest organizacja nazywana „Nocne wilki”, wychodzili o północy i malowali sprayem po ścianach. Przyłączę się do grupy jeżeli:

  1. a) mój najlepszy przyjaciel jest członkiem grupy.

Dziecko może odpowiedzieć: tak, nie, może. Prawidłową odpowiedzią było: tak.

Przyłączę się do grupy jeżeli: wszystkie popularne dzieciaki są jej członkami. Możliwe odpowiedzi: tak, nie, może. Poprawną odpowiedzią było: tak.

Przyłączę się do grupy jeżeli: moi rodzice daliby mi szlaban gdyby się dowiedzieli. Poprawną odpowiedzią było: nie. Powinno się unikać kary, a jednocześnie szczerze angażować się w sprawy przyjaciół i podążać za grupą. Celem był kolektywizm.

EQA badało również podatność na zmiany. Rodzicom powiedziano, że świat, w którym żyjemy bezustannie się zmienia i chcemy żeby ludzie mogli za nim nadążyć i przetrwać w nim. Nie chcemy wychowywać ludzi, którzy nie poradzą sobie z tym. Brzmi rozsądnie. EQA badał i oceniał szybkie emocjonalne dopasowanie się bez sprzeciwów.

Taka była pożądane reakcja stanu. EQA nie tylko nie pokazywało dzieciom postaw, ale też punktowało nastawienie dzieci. Był to test z kryteriami referencyjnymi. Oznacza to, że jest właściwa odpowiedź i zła odpowiedź. I ja decyduję ty, która jest która.

Podstawowym kryterium w EQA było, że uczeń pokaże coś co stan określał jako minimalne nastawienie pozytywne. EQA dla klasy 11 został napisany na poziomie umiejętności czytania dla klas między 5 a 8. W EQA spośród ponad 400 pytań, 30 było teoretyczne [dotyczące wiedzy akademickiej], a 385 dotyczyło nastawienia.

Kiedy region podszedł do EQA otrzymał od władz stanowych podsumowanie jak plasuje się pośród innych regionów w osiąganiu celów.

Musieli napisać swoje plany długofalowe, aby zmienić program nauczania, tak aby ich dzieci osiągnęły minimalne pozytywne nastawienie. Jak to zrobili? Co zmienili? Stan powiedział: pomożemy wam.

Zapewnili osobową pomoc techniczną, co nazywamy pakietami zasobów do poprawy, które stan udostępnił dla swoich regionów. Pakiety te zawierały listę zatwierdzonych programów. Są to programy z całego kraju, były przetestowane przez władze federalne i udowodniono ich skuteczność w zmianie zachowania i nastawienia dzieci, w konkretnych podgrupach, np.: wszyscy biali chłopcy z obojgiem rodziców zarabiających mniej niż 20 tysięcy dolarów rocznie, wszystkie czarne dziewczynki w rodzinie z jednym rodzicem, który zarabia więcej niż 50 tysięcy dolarów rocznie.

Mogli z góry podzielić dzieci na coś co nazywamy podgrupami docelowymi, bazując na twojej rasie, płci, poziomie zdolności, wykształceniu rodziców czy waszym statusie ekonomicznym. Programy były testowane, a potem określane jako zatwierdzone, czyli o udowodnionym działaniu zmieniającym zachowania i nastawienie dzieci w tych podgrupach. I to właśnie dzieje się w edukacji Pensylwanii od lat 60-tych.

Nasz program nauczania przesuwa się daleko od bycia akademickim/teoretycznym do uzyskania minimum pozytywnego nastawienia od czasu EQA. EQA wciąż wyznacza kierunek programów nauczania ponieważ dystrykty używały ich do planowania długofalowego aż do 1989 roku.  Dlaczego tego zaprzestano? Zaprzestano ponieważ jedna matka z okręgu Waszyngton, Danita Hawk, miała syna, który podszedł do EQA. Wrócił on do domu i powiedział: Mamo ten test był jakiś dziwny. Ona na to: raczej się mylisz synu. Pójdę do szkoły i zobaczę go. Poszła do szkoły i powiedziała, że chciałaby zobaczyć test. Szkoła na to: nie. Wtedy powiedziała: Jestem matką, mam prawo zobaczyć test. Odpowiedziano jej, że nie, nie ma prawa. Testy są zabezpieczone, nikt nie może ich oglądać.  Zapłacimy dużą karę jeśli je zobaczysz. Pani Hawk jest takim typem osoby, że kiedy mówisz jej „nie”, przestaje panować nad sobą. Spowodowali, że upierała się jeszcze bardziej. Napisała do władz stanowych i w końcu otrzymała kopię testu i punktację. W ten właśnie sposób my go dostaliśmy. Wniosła skargę przeciwko Departamentowi Edukacji Stanów zjednoczonych określając EQA jako naruszenie przepisów rządowych, prawa które naruszało jej prawa do prywatności i było w konflikcie z restrykcjami tego prawa dla testów psychologicznych. Władze federalne zgodziły się z nią.

Przyznało, że EQA jest testem psychologicznym, naruszał obowiązujące prawo więc Pensylwania musiała podpisać porozumienie z władzami federalnymi, co poskutkowało zaproponowaniem specjalnej polityki przez nasz departament. Wtedy zaprzestali go używać. Co zrobiła Pensylwania z porozumieniem z władzami? Cóż, w 1988, kiedy o skardze pani Hawk stało się głośno, komisarz edukacji, Donald Wall, wystosował notatkę mówiącą, że wycofa się testy EQA dopóki nie zostaną włączone do Systemu Oceniania Pensylwanii. W 1990 wdrożono pilotażowy System Oceniania Pensylwanii.

Pierwsza ocena nazywała się  Pensylwania House Assessment, i napisano na niej, że jest to rewizja testu EQA. W tym roku System Oceny Pensylwanii sprawdzał czytanie, matematykę i pisanie. Czy to ten sam test? Ma inną nazwę, ale ich własny dokument mówi, że jest to rewizja EQA. W tej notatce z 1988 pan Wall twierdzi, że do 1993 zakończy się proces rewizji.  Jeśli spojrzycie na regulacje jakie stan upublicznia teraz, mówią one: do roku 1993 stan raz jeszcze przetestuje wszystkie cele.

Ramy czasowe nie zostały naruszone ani razu. Na początku, bo stan tak chciał, teraz również z powodu włączenia się w to rodziców. Rodzice mają większe prawa, muszą odbyć się publiczne konsultacje, aby coś zmienić. Czy to zwycięstwo? Nie do końca. Proces nadzoru w naszym stanie nie jest uregulowany legislacyjnie, kontrolowany jest przez wyznaczonego biurokratę, którego tak naprawdę nie obchodzi co ty myślisz. Ustawili nam spotkania, podsumowali wszystkie wymagania prawne, dali nam czas.Ale wasz wkład nie jest naprawdę brany pod uwagę.

Przykład: w lutym tego roku, komisja stanowa ogłosiła publiczne przesłuchania odnośnie wyników nauki uczniów i regulacji. Pomieszczenie miało przestrzeni na 80 osób, zjawiło się 500. Nie chcieli wyznaczyć innego miejsca. Rozpoczęliśmy spotkanie razem z prawnikiem od strony rodziców, mówiąc, iż naprawdę pomocne byłoby w przejściu przez proces i dojścia do porozumienia, gdybyśmy otrzymali tu odpowiedzi na podstawowe pytania.

Rada stanowa odpowiedziała: My nie jesteśmy tutaj żeby odpowiadać na żadne pytania. W porządku, powiedział prawnik, doceniam to, że przeprowadzacie wysłuchanie/przesłuchanie, spotkaliśmy się we wspólnej sprawie, ale nie chcecie odpowiadać na pytania. Ale rodzice zadają te pytania już od dwóch lat. Gdzie więc mają się udać, żeby uzyskać odpowiedzi na te pytania?

A rada stanowa na to, że to sprawa zasad porządku publicznego, jak zdobędziecie odpowiedzi na swoje pytania. Prawnik na to: To wspaniale. Czy możecie wytłumaczyć zasady porządku publicznego dla tych zebranych 500 osób, żeby wiedzieli co mają zrobić aby uzyskać odpowiedzi na swoje pytania? Rada stanowa na to: Nie jesteśmy tu po to aby odpowiadać na jakiekolwiek pytania.

Kiedy idziesz na przesłuchania, dają ci tematy jakie będą poruszane. Więc jedno jest o rezultatach nauki uczniów, inne dotyczy celów. Jeśli idziesz tam i powiesz, że cały program jest okropny, mówią: przepraszamy ale tematem przesłuchania jest ta część dokumentu, musisz więc ograniczyć swoje uwagi do tego wycinka dokumentu.

Więc co się dzieje? W jednym z celów, oryginalny zapis dotyczący personalnego, rodzinnego i społecznego życia brzmiał: od uczniów wymaga się stosowania poprawnego nastawienia i zachowania, które niezbędne jest do udanego życia prywatnego, rodzinnego i społecznego. Stanęłam w ten piątek przed senacką komisją edukacji i powiedziałam: Czym jest udana rodzina?

Dwie osoby nie mogą ustalać w jaki sposób będzie się mierzyć nastawienie jakie jest potrzebne. Ich odpowiedź: wycofali słowo „udana”. Więc po to, żeby rodzicie mieli na to jakikolwiek wpływ, muszą oni wyjść poza proces nadzoru i popatrzeć na to, dokąd zmierzają żeby zagrać takimi kartami, jakie są rozdawane. Udajesz się do ustawodawcy. My, w Pensylwanii udaliśmy się do ustawodawcy. Prosiliśmy o takie rozwiązanie, które poprosiłoby Departament Edukacji o zwolnienie tempa na tyle, aby Izba Reprezentantów miała chociaż czas przyjrzeć się przepisom, żeby każdy mógł je zrozumieći mógł dać konkretne uwagi.

Wygraliśmy tę debatę, 150 głosami za, a 47 przeciw, wynik był dość znaczący. Departament Edukacji powiedział jednak, że i tak się nie wstrzyma. I tak czynią. Robią to mimo wszystko. Jeśli zaangażujecie się teraz, powiedzieliby wam, sprawa jest już przesądzona. Nic już nie możecie z tym zrobić, sprawa załatwiona. Po pierwsze to nieprawda, ponieważ wyniki nauczania uczniów nie zostały ukształtowane w ostateczną formę. Nikt ich nie podpisywał, nikt nawet nie widział jeszcze ich ostatecznego kształtu.

I po drugie: ustawodawca ma moc zmiany formy biurokracji, jeśli chce. I tutaj właśnie możecie się zaangażować. Na poziomie ustawodawcy, ignorujecie biurokrację i skupiacie się na ludziach, których wybraliście. Tu właśnie musicie się zaangażować.

To właśnie zrobili rodzice. Co zrobiła Rada? Rada kontynuowała promowanie regulacji, a my wciąż pytaliśmy: Skąd one się biorą? Jak to możliwe, że wszystkie cele, we wszystkich stanach, są takie same? Skończyło się tak, ze zwróciliśmy się do rządu i do Nowej Federacji Rozwoju Szkół Amerykańskich. NASDC jest częścią programu Cele 2000 [„America 2000„].

Jest to część mechanizmu tworzącego tzw. szkoły innowacyjnej [break the mold -położyć kres restrykcyjnemu wzorcowi zdarzeń lub zachowań, postępując w sposób wyraźnie odmienny], o których wszyscy mówią. Szkoły typu break-the-mold [innowacyjne] mają uwzględniać te wszystkie pomysły, które zainteresowani mogliby mieć, po to aby dokonać zmian i ulepszyć edukację. Mają być nowatorskie i każdy mógłby mieć inny pomysł.

Zaczęliśmy wyciągać propozycje z NASDC. Było ich 486, nie udało nam się ich zebrać ze wszystkich. Ale wszystkie te, które uzyskaliśmy, były takie same. Te same cele, ta sama metoda – edukacja zorientowana na wynik i ten sam mechanizm operowania nimi. Jak edukacja podstawowa miałaby się z tym wiązać?

Kiedy poprosiliśmy Departament aby pokazali nam swoje wyniki z badań, odmówiono nam tego. Powiedziano nam, że dydaktycy uważali, że tak będzie teraz najlepiej, i że powinniśmy im zaufać, że to poprawi obecną sytuację. Przeprowadziliśmy więc swoje badania i odkryliśmy, że w 1987 Uniwersytet Johna Hopkinsa, opublikował badania mówiące o tym, dlaczego edukacja oparta na rezultatach nie działa. Dowiedzieliśmy się też że były drogie. Kiedy o tym pomyślicie to ma to sporo sensu.

Jeżeli wybiorę jakieś 4 osoby, w mojej klasie, jestem nauczycielką, mam tylko czworo uczniów, i ich uczę, i sprawdzam was. Jedno z was przejdzie test, troje nie. To oznacza, ze muszę powrócić do uczenia tej trójki, która nie zdała testu. Co robię z tym, który zdał. Cóż, on może siedzieć i czekać, może zostać korepetytorem pomocniczym i pomóc w uczeniu jednego z tej trójki, albo mogę sprowadzić drugiego nauczyciela do uczenia dziecka, które zdało test za pierwszym razem.

Kto płaci za tego drugiego nauczyciela? Uczę lekcji raz jeszcze, przeprowadzam test raz jeszcze dla tej trójki. Znowu zdaje jeden. Teraz mam jednego tu, jednego tu i dwóch tutaj. Czy potrzebuję dwóch dodatkowych nauczycieli, czy mam dwóch korepetytorów, czy oni siedzą i czekają? Korepetycje rówieśnicze?

Mam pięcioro dzieci, nie posłałam ich do szkoły po to, żeby byli nauczycielami. Posłałam ich do szkoły, żeby byli uczniami. Jeśli uczą kogoś czegoś co sami już wiedzą, nie uczą się niczego nowego, prawda? Utknęli. Tak więc edukacja oparta na wynikach ceni tylko osiągnięcia. Pewnego wieczoru, w Pittsburghu mieliśmy zebranie mieszkańców, chociaż bardziej była to debata i jeden z mówców, promujący ten pomysł, profesor z Uniwersytetu w Pittsburghu. Powiedział on, jedynymi ludźmi, którzy mają co do tego obiekcje, to ci, którzy mają w swoich rodzinach dobrych uczniów. Bardzo celne spostrzeżenie. Bo sprawia, że osiągnięcia spadają.

Pomyślałam sobie, że na pewno ludzie promujący to, wiedzą, że nie jest to taki dobry pomysł. Co mają zamiar zrobić z tymi wszystkimi dzieciakami. Skończy się tym, że będę miała 30 dzieci w 30 rożnych miejscach. Oczywiście nie mogę mieć 30 nauczycieli w tej klasie. Więc muszę, musi być jakiś plan.

Zaczęliśmy więc wyciągać informacje z NASDC. Okazało się, że faktycznie jest jakiś plan. Nazywał się Nauka Wspomagana Komputerowo (CAI). Każde dziecko powiązane jest z komputerem. Komputer będzie podawał zakres wiedzy, które dziecko musi zaliczyć, aby udowodnić, że osiągnęło cel,i że mogę iść do przodu. Ale jeśli posadzisz je przed komputerem, to kto programuje komputer?

I skąd będziemy wiedzieć, że komputer podaje właściwe treści edukacyjne? Zdobyliśmy jeden z grantów, dokładnie z Centrum Edukacyjne Technologii w Nauce. Tutaj uczeń ma listę pytań i siada z nią do komputera. Komputer, w celu opracowania mu zindywidualizowanego planu nauczania ma dostęp do biograficznych danych i stylów uczenia się, czyli modułu informacji o uczniu. Nie wiedziałam co to jest, więc postanowiłam przyjrzeć się temu. Bo do czego ten komputer ma dostęp , jeśli chodzi o moje dziecko, żeby dostarczyć treści edukacyjne? Jaki jest styl uczenia, jakie to są dane biograficzne, dokąd trafiają, skąd przychodzą i kto ma do nich dostęp?

Odkryliśmy, że w rzeczywistości stan tworzy sobie banki danych na mikro poziomie. Oznacza to, że mają informacje o każdym dziecku. Władze stanowe nie robią tego same. Banki danych są nadzorowane przez władze federalne, a dokładnie przez Krajowe Centrum Statystyki Edukacji, wspólną bazę danych. Jest to rządowy bank informacji. Istnieje 10 podręczników. Ten nazywa się: Dane o uczniach – instrukcja raportowania.

Po raz pierwszy wydrukowano go w latach 60-tych, zaktualizowany w latach 70-tych. Jest to edycja z 1976 , która jest obecnie obowiązującą. Mamy tu dane identyfikacyjne: imię i nazwisko, nr ucznia, płeć, pochodzenie etniczne i rasowe, data urodzenia i wiek, status pełnoletności, zatrudnienie rodziców, obywatelstwo, preferencje językowe, …, zasiłki.

Rodzina i zamieszkanie: rodzice: rodzice kobiety, rodzice mężczyźni, cudzoziemcy w rodzinie; sponsorzy czyli osoby, które sponsorują cię jeśli przyjechałeś do kraju, odpowiedzialny dorosły w miejscu zamieszkania, bo może mieszkasz ze swoją ciotką lub wujkiem, z dziadkami czy z bratem lub siostrą zamiast z rodzicami.

Rodzeństwo pozostające w domostwie, sytuacja ekonomiczna rodziny, informacje socjalne i kulturowe o rodzinie, dane o zamieszkaniu.

Zdrowie fizyczne i informacje z nim powiązane, numer medyczny ucznia, podanie go umożliwia dostęp do wszystkich dokumentów medycznych uczniów włącznie z wszystkimi podejrzewanymi rozpoznaniami i przeprowadzonymi badaniami. Czy brałeś kiedykolwiek narkotyki?

Psychiczne, psychologiczne lub kompetencyjne testy powiązane z charakterystyką ucznia.

Rząd federalny definiuje test psychologiczny jako test indywidualnego dostosowania ucznia na przykładzie zagadnień kontrowersyjnych. Odniesienia do pracy w szkole, zasad promocji, każda psychiczna i psychologiczna charakterystyka, która ma wpływ na twój styl uczenia się. Wszystkie przyjęcia do wszelkich szkół, wszystkie wyniki szkolne i wyniki poszkolne, nie szkolne wyniki, czyli jeśli to co robisz nie jest w szkole.

Dane transportowe. Każda forma specjalnej pomocy przyznana w stanowym lub federalnym programie edukacyjnym. Jest to jeden z dziesięciu podręczników. Jest też jeden odnośnie raportowania personelu i raportowania własności.

To co znaleźliśmy w raportowaniu własności, to załączoną tam małą grafikę, pokazującą, to jest ta grafika, pokazująca jak wszystkie dane są połączone. Dane na temat dziecka mogą być połączone z danymi o nauczycielu, mogą być połączone z danymi z programu nauczania, a na poziomie indywidualnym wszystko to może być śledzone.

Więc wiem, że jeżeli Johny z takim doświadczeniem, jest w klasie pani Smith, która ma takie doświadczenie, pracuje na podręczniku B, to Johny osiągnie takie konkretne wyniki. Jeśli chcę zmienić zachowanie Johnego mogę zmienić mu nauczyciela, podręcznik lub wpłynąć, spróbować zmienić coś w jego doświadczeniu. Wszystkie dane są połączone.

To jest podręcznik dotyczący raportowania danych o własności. Kiedy na początku zaczynaliśmy się temu przyglądać zapytaliśmy władze stanowe i federalne czy tych podręczników się używa. Odpowiedzieli: Nie, one nigdy nie były używane.

To jest tylko propozycja, na której druk wydaliśmy tyle pieniędzy. Nigdy nie było używane, nigdy nie było częścią czegoś. Jeden z oficjalnych rządowych publicystów mówi: To nie ma jakiegokolwiek związku z czymkolwiek.

W międzyczasie rodzice z Pensylwanii mieli dziecko uczestniczące w programie poradnictwa szkolnego. Program poradnictwa zakładał aktywności związane z podejmowaniem decyzji, aktywnością była praca pisemna, który dziewczynka z 7 klasy musiała wypełnić.

Dokument miał ważność egzaminu końcowego i jeśli by tego nie zrobiła nie zaliczyłaby kursu.

W zadaniu było napisane: każda rodzina ma członków, którzy bardzo pragną uwagi. Kto w twojej rodzinie wymaga takiego podejścia? Każda rodzina ma członków, którzy są bardzo wykwalifikowani, kto w twojej rodzinie pasuje do takiego opisu? Którym wolałabyś być? Dlaczego? Mama nie była zadowolona z tego konkretnego elementu programu nauczania, więc zgłosiła swój sprzeciw. Poszła do szkoły i powiedziała: moja córka nie będzie tego pisać.

Wypisuje się z udziału w tej aktywności i z tej klasy. Szkoła powiedziała jej, że nie może tego zrobić bo są to obowiązkowe zajęcia, narzucone przez władze stanowe. Naprawdę? – odpowiedziała. Udała się do władz stanowych i powiedziała: wypisuję się z tego. Jest to wbrew moim zasadom, nie zgadzam się z tym, nie podoba mi się to, wypisuje swoje dziecko z tego. Nie może się pani wypisać, jest to obowiązkowe, narzucone przez władze federalne, na mocy ustawy o szkole i gminach wolnych od narkotyków. [Drug-Free Schools and Communities Act]

Pamiętacie tę ustawę? Wszyscy myśleliśmy, że ma zapobiegać narkomanii. To jest ustawa o szkole i gminach wolnych od narkotyków. To są wytyczne z Departamentu Edukacji w Pensylwanii z 1992, są takie same we wszystkich stanach. Ustawa o szkole i gminach wolnych od narkotyków, określała jakie programy musiały być wprowadzona przez lokalne okręgi szkolne, po to aby dopełnić stanowych wymagań formalnych, które najwyraźniej przyszły od władz federalnych.

Nakładała obowiązkowe zapewnienie usług poradnictwa, nakazywała doradztwo psychologiczne, naukę podejmowania decyzji, program podnoszenia własnej wartości.

Wszystko to usługi obowiązkowe. Kiedy przeglądaliśmy wytyczne znaleźliśmy tam całą listę tego co nazywamy: Dane o uczniach-raportowanie.

Mały kod z małymi cyframi, mówiące o tym, że każda z usług musi być wprowadzona. Zaczęliśmy więc sprawdzać te liczby, skąd się wzięły? Znaleźliśmy takie w podręczniku do raportowania personelu Krajowego Centrum Statystyki Edukacji, [National Center for Education Statistics. Staff Data Handbook] opublikowanym w 1974 roku, pasowały do siebie.

Tutaj są niektóre z …. Wytyczne dla Pensylwanii, z publikacji z 1992 roku, numer budżetu 2143 – usługi doradztwa psychologicznego. Wytyczne rządu federalnego z 1974, numer 2143 – usługi doradztwa psychologicznego – język jest identyczny.

2144 – usługi terapii psychologicznej,

2144 – usługi terapii psychologicznej.

Jedyną różnicą jest, że edycja z 1992 zawiera więcej liczb. Co do edycji z 1974 – czy mogli zaktualizować bazy danych?

Więc czy używają liczb Krajowego Centrum Statystyki z 1974? Tak, używają. Używają. Czy śledzą nasze dzieci? Tak, śledzą. Namierzanie, opisane jest teraz w czymś co nazywa się The Express. To jest The Express – elektroniczna  wymiana danych stałych uczniów szkół. Jest to informacja, którą sporządzają na temat dzieci.

Mówi ona, że każda agencja edukacyjna, lokalna, stanowa czy narodowa, może skorzystać z zebranych danych bez wiedzy rodziców, bez ich zgody czy powiadomienia. Dane zawierają liczbę członków rodziny, kim są wszyscy domownicy, czy twoje dziecko miało kiedykolwiek do czynienia z opieką społeczną, wszystkie dane medyczne.

Zawiera też wszystkie osiągnięte wyniki, włącznie z tym czy miały kiedykolwiek problemy z zachowaniem i dyscypliną, a także podaje agencji otrzymującej nazwisko i numer telefonu osoby kontaktowej, żeby mogli zadzwonić po więcej informacji, których nie ma w bazie danych, bez wiedzy i zgody rodziców. Jest tu mowa o tym, że jeśli idzie to do instytucji nie związanej ze szkołą, musi być na to świadoma zgoda.  Aczkolwiek, jeśli idzie to do pracodawcy, a pracodawca mówi: „jeśli tego nie podpiszesz to nie dostaniesz tej pracy”,

ile osób powstrzyma się od wyrażenia zgody? To jest Te Express z 1992. Dlaczego? Jeśli wrócimy się do najnowszego centrum edukacji, jeśli wrócimy do stylów uczenia i danych biogeograficznych i teraz pomyślimy o celu, celu wydawania osądów, podatności na zmiany, poczucie własnej wartości, życie rodzinne, zrozumienie innych, poprawne nastawienie środowiskowe, obywatelstwo, które pamiętacie wg EQA to nie faktyczna wiedza, a odpowiednia postawa do obywatelstwa.

Komputer musi być w stanie dostać się do tego skąd pochodzi twoje dziecko, żeby wiedzieli co twoje dziecko myśli, w co wierzy i tego w jaki sposób twoje dziecko się uczy – to jest twój styl uczenia.

Jaki jest najlepszy sposób na zmianę zachowania, jaki jest najlepszy sposób na zaatakowanie nastawienia i zapewnienie wsparcia dla dziecka. Czy na tych diagramach widzicie rodziców? Ja też nie. Jaka jest różnica między tym co mieliśmy wcześniej a tym jakie są teraz nowe regulacje.

Poprzednio, przy EQA, stan miał kontrolę aż do poziomu regionalnego i mógł kontrolować programy nauczania, które były skierowane do określonej podgrupy dzieci. Ale mieliśmy dzieci, które do nich nie pasowały. Mówiły: Nie, nie dopasuję się.

System nauczania oparty na rezultatach nie mówi o tym, że szkoła będzie uczyć. Mówi o tym, że uczeń musi demonstrować/udowodnić.

Jeśli chodzi o komputer to kontrola sięga aż do pojedynczego dziecka, wasze dziecko się dopasuje, inaczej nie posunie się do przodu. Osiągną wyznaczony cel. Więc skąd to się bierze, co to napędza? Kiedy ponownie zaczęliśmy śledzić temat, znaleźliśmy raport o nazwie SCAN – Komisja Sekretarza ds. Osiągnięć Niezbędnych Umiejętności. To jest edycja z 1992.

To nie zostało napisane przez Sekretarza Edukacji, zostało napisane przez Sekretarza Pracy. Po raz pierwszy zobaczyłam ten raport w czymś co dostałam z Uniwersytetu w Pittsburghu kiedy wdrażali i uczyli wprowadzenie regulacji w Pensylwanii. Zwróciliśmy się do władz federalnych i dostaliśmy oryginał. Okazało się, że nie jest to napędzane przez edukację, ale przez wielkie przemysły. To właśnie napędza zmiany. Przeczytaliśmy SCAN i mówił on o tym czego potrzebujemy, aby mieć odpowiednich pracowników jutra.

Materiał nie odnosił się do dzieci. Dzieci zostały w nim określone jako materiał zasobów ludzkich, ludzki kapitał. Dokładnie tak jak kiedy coś budujesz, coś tworzysz, cokolwiek robisz jest to twoim kapitałem. Jest to biznesowe podejście do edukacji, mówiące co biznes chce albo potrzebuje od pracownika jutra.

Ten raport mówi… wszystkie te rzeczy, o których tu mówiliśmy, niezbędne umiejętności, to nie jest pionierski przewodnik, my już to robimy. Dali nam również listę rzeczy, które już robią. Jedna z list, którą nam dali zawierała kontrakt nazywany „Work Links” z Educational Testing Service.

To jest życiorys (cv). To jest elektroniczny, komputerowy życiorys fikcyjnej Jane Smiths, poufne informacje z miejsca pracy, jej zdolności interpersonalne. Podchodzi do każdego testu i musi osiągnąć umiejętności akademickie, a tu są jej osobiste umiejętności. Zostaje oceniona. Uzyskała dobry wynik tylko ze szczerości.

Jane Smith ma 19 lat, nie osiągnęła jeszcze umiejętności, wciąż jest w liceum.  To jest licealne cv. Kiedy po raz pierwszy zaczęłam debatować na ten temat, mówiłam zazwyczaj prasie: „Widzicie, to nie szkoła tu uczy, tylko uczeń musi udowadniać.

Nawet jeśli jest to wartość, co do której się zgadzamy, np. szczerość, czy stan nie powinien być w stanie ustalić na początek jej standardów, przetestować ich, a potem dopiero odmawiać dziecku pracy lub promocji bo nie osiągnęły stanowych standardów wartości szczerości?” To był żart. A dwa tygodnie temu odkryliśmy, że skala szczerości naprawdę istnieje. Zadzwoniliśmy do Departamentu Pracy. Powiedzieli, że nie robią czegoś takiego. Robią to. Jest to właśnie pilotażowane w stanie Indiana. Robią więc to. My otrzymaliśmy to z Uniwersytetu w Pittsburghu.

Po raz kolejny jest to życiorys elektroniczny. A co o tym mówi SCAN? Mówi, że będzie to przesłane bezpośrednio z okręgu szkolnego do pracodawcy. Wiele z tych informacji i tak pewnie umieszczacie w swoich życiorysach, oczywiście, że macie w nich teraz informacje osobiste. Ale teraz macie prawo powiedzieć: Ciebie poproszę o referencje, bo mnie lubisz. A z twojej pomocy nie skorzystam, bo ty mnie nie lubisz. Więc ciebie nie proszę, mamy ze sobą złe doświadczenia, byłam prawdziwą zmorą w twojej klasie czy na twoich warsztatach. Nie wskażę tej osoby w życiorysie. Mamy prawo sami wybierać, kto może być nam pomocny w karierze. A przez ten system idzie to bezpośrednio ze szkoły do pracodawcy. Nie wiemy kto dokonywał oceny, z pomocą jakiej skali, na czym się ocena opiera. Jakim sposobem Jane otrzymała tylko: dobry, na jej skali szczerości? I jakim sposobem dostała: wspaniale, z poczucia własnej wartości?

Co się dzieje z dzieckiem w klasie? W jakiego rodzaju aktywnościach moje dziecko będzie uczestniczyło na co dzień? Mówi się dużo o klaryfikacji wartości i jest wokół tego dużo kontrowersji. Jednak ludzie zazwyczaj nie rozumieją co w tym jest złego. Ci zaangażowani mówią: my chcemy tylko pomóc naszym dzieciom zrozumieć ich wartość.

Chcę żebyście pomyśleli o swoim umyśle jako o komputerze. Wszyscy pewnie słyszeliście historię o łodzi ratunkowej. Jest 10 osób w łodzi, ale może ona pomieścić tylko 9. Kogo wyrzucimy z łodzi ratunkowej? I jeśli opowiedziałabym wam tę historię, wszyscy w myślach, zaczęlibyście się zastanawiać, kogo wyrzucić z łodzi. Kiedy pierwszy raz słyszałam tę historię, skończyłam właśnie magisterkę. Nie mam jeszcze specjalizacji więc jestem trochę pozorantką. Powiedziałam do prowadzącego, że nikogo nie wyrzucimy z łodzi. Na zewnątrz łodzi wyrzucimy linę i ktoś będzie płynął na zmianę co godzinę. Na łodzi będzie tylko 9 osób, każdy będzie płynął tylko przez 3 godziny dziennie, po godzinie. Prowadzący powiedział: W wodzie są rekiny. Ja na to: Z tyłu łodzi jest torba na rekiny. Dyskusja się urwała. Ale ja byłam pozorantką, bo wiedziałam, że on kontrolował rzeczywistość.

Powiedział: Kogo wyrzucicie z łodzi? Więc wasze umysły, bo wszystkie umysły działają na zasadzie pudełka, w które się wchodzi. Więc będziesz wyrzucać z łodzi. Gdybym powiedziała do Was: Znajdźcie rozwiązanie, które uratuje wszystkich, wyrzucilibyście linę za łódź, przewrócilibyście łódź do góry nogami ponieważ jest bardziej pławna, posadzilibyście dziecko na górze, a wszyscy płynęliby dookoła łodzi. Nie byłoby problemu. Wszyscy zdjęliby swoje ubrania ponieważ nudyzm nie jest istotny w momencie ratowania życia. Wyrzucilibyście z łodzi wszystko co zbędne. Wstrzymalibyśmy wiele godzin. Słyszałam tysiące sugestii.

Gdybym powiedziała do was: Uratujcie wszystkich na łodzi. Ale tego nie powiedziałam. Powiedziałam: Kogo wyrzucicie z łodzi ratunkowej. Więc wasz umysł skierował się w tą stronę.

Tak jak mówi telemarketer: Płaci pani kartą Visa czy MasterCard? Dał wam wybór, prawda? Czy „nie” jest jednym z wyborów? Nigdy. I wszyscy, których znam, włącznie ze mną, kupili co najmniej jedną rzecz, której nie chcieli, ponieważ odpowiedzieli na pytanie, a kiedy trzy minuty później zdajesz sobie sprawę, że tak naprawdę chciałeś powiedzieć nie, ale teraz jestem za bardzo zawstydzona, żeby oddzwonić i powiedzieć nie, bo nie chcę żeby pomyśleli, że jestem idiotką. Wszyscy to robimy.

To ta sama technika, której sprzedawcy używają przez cały czas. Chcesz czerwony czy niebieski samochód? Chcesz to dostać w 10 czy 30 dni? Zawsze masz wybór. Ale ja kontroluję rzeczywistość wyborów.

Tak właśnie działają klaryfikacje wartości. Jeśli ja kontroluję rzeczywistość wyborów, mogę kształtować czyjeś zachowanie. A oni i tak zawsze myślą, że doszli do tego sami. Bo nie wiedzieli, że to ja kontroluję „pudełko”. Dlatego właśnie klaryfikacja wartości jest zła. Ponieważ sprawia, że dziecko myśli, że samo podjęło decyzję, a tak nie było, bo dałam im bardzo konkretne wskazówki, w obrębie, których mieli podjąć decyzję.A bardzo ważny jest sposób zmiany zachowania.

To jest ankieta Bergendorffa?, znaleźliśmy ją w Iowa, została użyta w tym roku. Dlaczego tak ważne jest tutaj, że wszystkie cele we wszystkich stanach są takie same? Mamy też ponownie oceniony program, który jest taki sam wszędzie, w całym kraju. To jest ankieta Bergendorffa? badająca zrozumienie i docenianie innych.

Jesteś kobietą czy mężczyzną? Na którym jesteś roku? Skierowane jest to do studentów. Czy postrzegasz siebie jako świętoszka/fanatyka? Czy uważasz, że homoseksualizm jest problemem, z którym społeczeństwo musi sobie poradzić tak surowo jak to tylko możliwe? Myślisz, że ludzie rodzą się homoseksualistami czy wybierają bycie homoseksualistą? Czy myślisz, że Stany Zjednoczone zostały skradzione rdzennym Amerykanom czy że słusznie skolonizowali ją Europejczycy? Potem mamy pytania dotyczące narodowości i religii. Które z wymienionych uważasz za odpowiedzialne za spadek amerykańskiej ekonomii? Który z wymienionych jest bardziej podatny na alkoholizm? Które z wymienionych jest bardziej prawdopodobne, że założy dużą rodzinę, 8 lub więcej dzieci? Których z wymienionych najprawdopodobniej uznasz, że nie posługują się płynnie angielskim? Który z wymienionych najprawdopodobniej osiąga dochody powyżej 50 tysięcy? Który z wymienionych najprawdopodobniej chciałby wyeliminować całą rasę? Kto najbardziej wpływa na to co sądzisz o innych rasach? Z czyimi wpływami najbardziej się nie zgadzasz? Gdybyś mógł wyeliminować całą rasę, czy zrobiłbyś to? Którą?

A teraz NASDC. Mówiłam wam, że dostali 486 tysięcy. 9 lipca podali listę miejsc, które otrzymały pieniądze. Oddali z tego 11 . Mówiłam wam o tym, że wszystkie granty są takie same, i że to jest rozmowa o tym kto rości sobie prawa do dzieci, w tym wypadku biznes i władze stanowe myślą, że to oni. My musimy zacząć mówić, że my mamy prawo do dzieci. Jakie programy dostały pieniądze?  Szkoła czarterowa, projekt szkół XXI wieku, Massachusetts, dla dzieci od 8 do12 lat, ze śródmieścia. Program nauczania zostanie radykalnie zmieniony, portfolio, produkty, a stosowane techniki oceniania skupią się nie tylko na zagadnieniach przedmiotowych, ale również na umiejętnościach, dyspozycjach i nastawieniu

jako krytycznych dla życia i pracy. Ten z kolei znajduje się w Minnesocie. Nazywa się Środowiskowe centrum Nauczania Minnesoty. Ośrodki pomocy społecznej będą oferowały potrzebne usługi na terenie szkoły, integrując swoje usługi z edukacją. Nauczyciele utrzymają swój status szkoły tak długo, dopóki stanowe cele nauczania będą spełniane. Wiele razy kiedy podróżowałam i rozmawiałam z ludźmi o tym co dzieje się w edukacji Pensylwanii i dlaczego rodzice muszą się zaangażować, mówiono mi: Dla mnie to nie jest ważne bo moje dzieci nie chodzą do szkoły publicznej.

Moje dzieci są w szkole (…), chrześcijańskiej, prywatnej czy edukowane są w domu. Równocześnie z nowymi regulacjami, zmieniają się również zasady certyfikacji nauczycieli. Aby uzyskać certyfikację, nauczyciele będą musieli wykazać, że są kompetentni w edukacji nastawionej na wynik.

Tego będą uczyć na studiach, tego nauczą się nauczyciele. Szkoły niepubliczne również muszą mieć nauczycieli certyfikowanych. Akredytacja oddala się bardzo od akredytacji tradycyjnej, w kierunku akredytacji wynikowej. Szkoły niepubliczne są akredytowane.

Lepiej jest dla ciebie jeśli idziesz na studia po skończonej akredytowanej szkole średniej. W akredytacji wynikowej, aby ją dostać musisz przedstawić radzie akredytującej pięć celów, trzy akademickie i dwa dotyczące nastawienia. Musisz udowodnić radzie, że widoczne są dokonane zmiany w zachowaniu lub nastawieniu, u konkretnego ucznia, na przestrzeni czasu. Nieważne czy jesteś placówką publiczną czy nie. Techniki oceniania w nowych regulacjach nazywa się „portfolio oceny”. Ludzie myślą, że portfolio znaczy… portfolio. Mam portfolio artystyczne, portfolio naukowe, kawałki papieru.

Jest to portfolio elektroniczne, podobne do tego jakie widzieliśmy przy Work Links. Dlatego więc, nieważne gdzie uczęszcza dziecko, niezależnie czy zmienisz szkołę czy nie, portfolio podąży za tobą. Proszę, nie myślcie, że jeśli wasze dzieci nie są w szkole publicznej, to nie macie czym się martwić.

Bo jednak macie. Stan nie może sobie pozwolić na to, aby wielka rzesza dzieci wymknęła się ich uwadze, bo wtedy będzie oczywiste, kto potrafi czytać, a kto nie. Jedną z rzeczy, jaka dzieje się z edukacją zorientowaną na wynik, pamiętacie mówiliśmy o tym co dzieje się z dziećmi, osiągnięcia spadają. Tego nie widać bo wszyscy dostają piątki. Może ci zająć lata żeby dostać piątkę, ale zdobędziesz ją.

W zeznaniach jakie składaliśmy przed rządową Komisją Wydziału Edukacji pytaliśmy dwóch reprezentantów, jakie będą stanowe standardy w matematyce i czytaniu? Zakładane osiągnięcia ucznia mówią, że musisz umieć posługiwać się kalkulatorem, nie mówią o tym że masz umieć poradzić sobie bez niego.

Zakładane rezultaty w komunikacji nie mówią nic konkretnego do poziomu klasy ósmej. Nie mówią nic konkretnego przy żadnym poziomie. Jakie są wiec standardy? Odpowiedź byłą, że każdy region zadecyduje o tym sam. To jest absurd. Filadelfia, która ma bardziej interesującą reputacje niż edukacja w tym stanie, która jest okropna, twierdzi, że jeśli umiesz policzyć do 10, uzyskasz dyplom. Na tym nikt nie polegnie, a to podnosi znacząco nasze statystyki. (…) w Pittsburghu, bardzo szanowany i bogaty dystrykt, powie że oni chcą robić analizy. Tak nie można. Nie można mieć 501 różnych dyplomów w stanie Pensylwania. To byłoby niedorzeczne. Musi być więc gdzieś jakiś standard. Gdzie one są? Nie powiedzą nam. Władze stanowe mówią, że to jest pod kontrolą lokalną, że są to decyzje lokalne. Ale jeśli przeczytacie regulacje, regulacje mówią, że każdy region musi opracować plan strategiczny, oparty na ocenie stanowej, którą EQA przeprowadzała ponownie, oparte na ocenie stanowej, której muszą używać przy tworzeniu swojego programu nauczania.

Mówią one również, że każdy region musi włączyć lokalną ocenę regionu, ocenę diagnostyczną, aby wskazywać w jaki sposób każde dziecko sobie radzi w procesie osiągania wyników końcowych. Teraz chciałabym żebyście pomyśleli o ocenie. Ocenianie nie jest łatwe.

Kiedy dokonujesz oceny, test/zadanie tak naprawdę nic nie znaczy. To tylko kawałek papieru, na którym zapisano mnóstwo rzeczy. Ważne jest to chcę żebyście wiedzieli, co testuję i jak będę punktować.

I czy ten kawałek papieru tak naprawdę mierzy zachowanie, które chciałabym żebyś pokazywał. Czy jest to dokładny pomiar? Żeby to zrobić muszę najpierw zdefiniować zachowanie, muszę zalegalizować test, a potem muszę sprawdzić czy jest wiarygodny. Czy uzyskam te same wyniki z różnych populacji uczniów w określonym czasie. To jest kosztowne.

Muszę przeprowadzić badania żeby dobrać instrumenty, system punktacji i to jak określić standardy. Naszego dystryktu na to nie stać. Co więc jest robione?

Przepisy mówią, że władze stanowe wsparcie techniczne dla wszystkich dystryktów, aby pomóc im z ich oceną diagnostyczną. W tym roku, kiedy podaliśmy system oceny, na który jak pamiętamy wszyscy narzekali, jedną z rzeczy, która się wtedy zadziała była zmiana przez władze stanowe firm testujących, odsuwając firmy, które robiły testy do tej pory, na korzyść firmy Advance Systems. Jednym z powodów zmiany na Advance Systems było to, że firma ta jest ekspertem w „porfolio oceny”.

Skoro każdy dystrykt ma robić to po swojemu, to dlaczego władze stanowe się tym przejmują? Dystryktów nie stać na to, żeby zrobiły to same. Władze stanowe będą to kontrolować i one ustalą kryteria. Tak więc dystrykt zrobi tą ocenę diagnostyczną, którą faktycznie zrobi za niego władza stanowa. Potem dystrykt musi uzasadnić każde przeprowadzone zajęcia w odniesieniu do ustalonych osiągnięć końcowych, które narzuca władza stanowa. Nie ma możliwości odcięcia się od nich. Taka jest wykładnia. Wszystko jest celem dla tych osiągnięć końcowych, cele, o których rozmawialiśmy oraz zachowanie, nastawienie i umiejętności. Wszystko odnosi się do tego. I wszystko co robi dystrykt, przygotowanie nauczycieli, warsztaty pracy, każde pieniądze które wydali, wszystko co znajduje się w bibliotece, musi zmierzać do upewnienia się, ze każde dziecko osiągnie założone wyniki końcowe.

Dystrykt powołuje zespół do opracowania planu tego. Potem ogląda go Rada Szkoły. Jeśli są jakieś niezgodności pomiędzy dwoma planami, jeśli Radzie Szkoły nie podoba się co stworzył zespół, muszą spróbować znaleźć kompromis. Jednak te dwa plany, ten zatwierdzony i ten tzw. „raport mniejszości”, które też jest zresztą zatwierdzony, trafiają do władz stanowych. Komisarz wyznacza trzy osoby, komitet, które wydadzą rekomendację, który jest obowiązujący. Jeśli komisarz mówi, że plan dystryktu nie spełnia standardów stanowych, zostaje odesłany z powrotem do poprawki. Poprawki są dokonywane do momentu, aż spełni on standardy stanowe, o których nic się nie mówi rodzicom.

Na samym końcu regulacji prawnej jest rozdział nazwany: „Braki programów nauczania”. Za każdym razem kiedy dystrykt nie wypada odpowiednio dobrze w kryterium osiągania przez dzieci wyznaczonych wyników końcowych, władze stanowe mogą wkroczyć i zmusić dystrykt do wdrożenia czegoś co nazywa się Planem Czynności Korygujących. Jeśli po roku wciąż nie jest dobrze, władze stanowe mogą przejąć nad tym kontrolę. Nad tym wszystkim mamy ustawę senatu nr 1268, mówiąca o zasadzie upadłości akademickiej.

Pod jakimi warunkami władze stanowe mogą przejąć dystrykt lokalny, aż po regulacje o staniu się lokalną jednostką podatkową. Wymienione jest sześć sytuacji, wystarczą dwie z nich. Jedno z kryteriów mówi, że jeżeli dystrykt jest poniżej średniej stanowej. Pomyślcie o tym sformułowaniu. Średnia oznacza środek. To z definicji oznacza, że połowa dystryktów w stanie jest automatycznie poniżej średniej gdyż takie są kryteria zanim zaczęli bo to właśnie oznacza słowo średnia. Środek.

Inne kryterium to kiedy nie są w stanie płacić swoich zobowiązań. Edukacja nastawiona na wynik jest niesłychanie kosztowna. Władze stanowe wciąż powtarzają, że nie będzie dodatkowych funduszy, a to dlatego, że nie założyli żadnych na poziomie stanowym. Dystrykty teraz zaczynają tworzyć swoje plany. Słyszeliśmy sumy:  435 tysięcy dolarów w pierwszym roku, 750 tysięcy dolarów w pierwszym roku. Sześć dystryktów na południu Filadelfii już połączyło siły i opracowano wspólny plan pięcioletni szacowany na 16 milionów.

A to nie uwzględnia kosztów wdrożenia uczniów. Edukacja nastawiona na wynik jest niesłychanie kosztowna. Sprawi, ze dystrykty zbankrutują. Będą mogli przejąć kontrolę. Cel nie jest kontrolowany lokalnie, jest kontrolowany na poziomie stanu. Czy władze stanowe o tym wiedziały? Tak, wiedziały. Kiedy Rada Stanowa ustanawiała te przepisy, zorganizowano serię forum i seminariów edukacyjnych, na które sprowadzono ekspertów narodowych aby rozmawiać z nimi o konsekwencjach wprowadzanych regulacji.

Jednym z ekspertów był Eddie Hirsch z fundacji The Culture and Literacy, który powiedział, że ustalanie wspólnego podstawowego zestawu celów spowoduje dwa problemy: pierwszy to obniżenie się wiedzy akademickiej, a drugi, że wykroczy poza możliwość kontroli lokalnej. Rada stanowa i tak je wprowadziła. Teraz powtarzają ludziom, że przecież macie pełną kontrolę lokalną. Możecie przecież pisać swoje plany w taki sposób jaki chcecie.

Udajmy przez chwile, że przychodzę na twoje podwórko i parkuję ci na nim „samolot oceniający”. Mówię ci: ok, możesz napisać taki plan jaki chcesz, pod warunkiem, że kiedy skończysz musi to być taki samolot. I kiedy już skończysz, czy twój plan będzie wyglądał jak mój plan? Tak… inaczej nie przejdziesz pozytywnie oceny.

Więc co dokładnie mówią władze stanowe: tu są wyniki końcowe, tutaj jest „poglądowy samolot”. Możesz zaplanować samolot jaki chcesz, dopóki wygląda tak jak ten kiedy skończysz. Tak naprawdę jest tylko jeden plan. Tak naprawdę jest tylko jeden zestaw standardów, tylko jeden zestaw celów i we wszystkich dystryktach będzie to wyglądało tak samo bo inaczej władze stanowe mają bardzo wielki młot pod nazwą bankructwo akademickie.

Mogą zabrać wszystko co zostało z kontroli lokalnej, z daleka od rodziców. Pamiętacie szkoły wolne od narkotyków? Dystrykt słyszał, że zrobiły to władze stanowe, ale tak naprawdę wyszło to ze szczebla federalnego. Musimy więc pracować na wszystkich poziomach poprzez władze stanowe aż do szczebla federalnego ponieważ tak naprawdę jest to nacisk z poziomu federalnego, przy pomocy władz stanowych.

Kiedy ten rodzic złożył swoją skargę i okazało się, że jest to obowiązkowe, a obowiązek ten jest ustanowiony na poziomie federalnym, złożyła skargę. Złożyła skargę na poziomie federalnym na plan nauczania w jej lokalnym dystrykcie szkolnym. Co powiedział rząd federalny?

Ochrona na poziomie federalnym nie ma tu zastosowania gdyż nie ma rządowych pieniędzy na poziomie dystryktów. Rząd federalny zwrócił się do władz stanowych i zapytał: czy chcecie naszych pieniędzy w waszym budżecie? Władze stanowe oczywiście odpowiedziały, że tak, więc władze federalne na to, proszę tu jest regulacja prawna. Dalej pieniądze federalne nie idą. Przyjęli regulację.

Władze stanowe zwróciły się do okręgów szkolnych i zapytały: Chcecie dostać od nas pieniądze? Tak. Proszę, tu jest rozporządzenie/obowiązki.

Pieniądze federalne zatrzymują się na poziomie stanowym jak również i ochrona wynikająca z prawa federalnego. Jednak federalne rozporządzenia/obowiązki przeskakują tę linię. Więc to co teraz dotyka lokalnych polityk dystryktów na wielu obszarach jest tak naprawdę wytycznymi federalnymi a nie stanowymi. To sprawa praw obywatelskich.

Słyszę głosy, że ktoś dramatyzuje bo nie chce żeby Marla Thomas rozmawiała z twoimi dziećmi, ja na to: Ten system daje, temu ktokolwiek kontroluje to na poziomie władz stanowych, możliwość formowania charakteru dzieci dostosowanego do jego wartości.

Nieważne czy jest to Matka Teresa czy Adolf Hitler, to jest to materiał. Ani Matka Teresa ani Adolf Hitler nie powinni mieć prawa do kształtowania każdego dziecka w obrębie stanu, do ich konkretnego systemu wartości. To jest to zadanie ich rodzin.

Nie ważne czy jesteś liberałem czy konserwatystą. To kwestia praw obywatelskich. Modyfikacja behawioralna nie jest ani liberalna ani konserwatywna. Zmienia dzieci w sposób założony przez władze stanowe. Ktokolwiek kontroluje poziom stanowy, kontroluje oczekiwane postawy. Jednym ze sposobów jak powinno się to robić, to należy się kontaktować z członkami Rad Szkolnych żeby pozwolić jej członkom na dowiedzenie się co jest złe [nie tak], dawanie im diagramów i zachęcenie ich do przeciwstawienia się jako dystrykt i powiedzenia władzom stanowym: nie. Mamy dystrykt, który poważnie rozważa pozwanie władz stanowych. Więc gdyby udało nam się namówić do tego więcej dystryktów, wtedy żadnego z nich nie kosztowałoby to ogromnych pieniędzy i pomogłoby w odsunięciu władz stanowych. To jest właściwa rzecz do zrobienia.

Współpraca z członkami Rad Szkolnych jest ważną rzeczą do zrobienia, a bronienie swoich praw w waszych klasach i razem z waszymi dziećmi też jest ważne. Jeśli obniży się standardy akademickie, łatwiej jest wtedy zdobyć dyplom na wyższym poziomie. Twoje statystyki się poprawiają. Plan zakłada, że wprowadza się do szkół wszystkie te usługi instytucji socjalnych więc ma się coraz więcej kontroli nad dziećmi, a to spycha rodzinę na bardzo daleki plan. Jedną z rzeczy, o której mówiła Rada Miasta, a jest pokazana w każdym planie, jest jak mają zamiar poprawiać jakość.

Sposób jest taki, że dzieci, które nie osiągną wyznaczonych celów będą uznane za te specjalnej troski. Te regulacje zaczynają przestawać mówić o dzieciach z konkretnymi upośledzeniami, a zaczynają się odnosić do dzieci, które nie osiągają celów. Wzór określony przez Rady, który jest prototypem, mówi że będzie IEP, czyli specjalistyczny plan pomocy dla wszystkich uczniów. W nowych regulacjach, wszyscy uczniowie osiągną wszystkie zakładane dla ucznia wyniki na poziomie standardów stanowych. Możesz więc mieć dziecko, które jest bardzo dobre z fizyki, ale ma fatalne wyniki z plastyki, będzie musiało poprawić się z plastyki. Skąd weźmie się na to czas? Kosztem zajęć z fizyki.

Tak więc wszystkie indywidualne różnice między dziećmi zostaną wyeliminowane, ponieważ one wszystkie muszą osiągnąć wszystkie cele, na wszystkich poziomach. W tej chwili mamy Rozkład Normalny. Mamy poniżej średniej, średnią i powyżej średniej. Proponowany poziom zakłada, że wszyscy są średni więc zabierzesz czas z czegoś w czym dziecko jest dobre i przeznaczysz go na to w czym już tak dobry nie jest.

Jedną z rzeczy, które wciąż słyszę od zwolenników tego rozwiązania, jest: My musimy to robić bo każda rodzina jest w tym kiepska. Ludzie pytają mnie jak z tym dyskutować? Są na to dwa sposoby.

Po pierwsze mamy wiele szkół, w których źle się dzieje. Pozwólmy więc posprzątać im ich podwórka, zanim przyjdą do mojego domu.

Po drugie szkoły nie są w stanie stać się rodziną. Szkoła ma bardzo ważne miejsce w życiu dziecka – nauczyć je podstawowej wiedzy akademickiej.

Jest to coś czego dzieci potrzebują, jest ważne aby szkoła to robiła. Kiedy szkoła porzuci tą bazę i próbuje stać się rodziną to przy zagrożonych dzieciach przegrywają podwójnie. Najpierw nie miały one rodziny, teraz nie mają też szkoły.

Moje dziecko straci tylko raz ponieważ ma rodzinę, ale nie będzie miał szkoły. Jedną z rzeczy jakie do nas mówią, jest  że są dzieci, które przychodzą do szkoły bez śniadania, dzieci z rodzin zaburzonych i tym podobne rzeczy. I to prawda. Ale w kryzysie [1929] mieliśmy dzieci, które przyszły do szkoły bez śniadania i bez butów i były z zaburzonych rodzin.

Dzieci, które dorastały podczas II Wojny Światowej miały ojców, którzy poszli na wojnę i mieszkali w domu samotnego rodzica, ich mama była czyjąś służącą były dziećmi z kluczem na szyi i żyły w zaburzonych rodzinach.

Ale szkoła mówiła: naszą misją, naszym celem jest nauka akademicka, po to aby te dzieci, skoro żyją w biedzie, miały narzędzia potrzebne do ucieczki od ubóstwa. Żeby się wyrwać, nauczyć nowych sposobów życia. To jest nasz cel, nauka tych akademickich umiejętności.

Nasze dzieci dzisiaj przegrywają podwójnie. Nie zdobywają w szkole wiedzy, a żadna szkoła nie może być rodziną.

Cała sprawa rozbija się to do kogo należą dzieci. Im więcej czasu spędzasz z dzieckiem, tym więcej masz nad nim kontroli. Tu chodzi o kontrolę. O to w tym chodzi. Kiedy przebrniemy przez to wszystko do tego się to sprowadza. Kto kontroluje dzieci następnego pokolenia.

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *