Artykuły

11 lipca 1943 – Krwawa niedziela na Wołyniu

78 lat temu 11 lipca 1943 roku ziemia wołyńska spłynęła krwią. Wydarzenia tamtej lipcowej niedzieli odcisnęły piętno na tysiącach ludzi, którzy po dziś dzień próbują zrozumieć obłąkańczą ideologię będącą bezpośrednim przyczynkiem do wymordowania w okrutny sposób tysięcy Polaków żyjących w tamtym czasie na Kresach II RP.

Skoordynowany atak na 99 miejscowości przeprowadzony przez bojówki OUN – UPA stanowił apogeum trwających od lutego 1943 roku systematycznych mordów na ludności polskiej. Trwającą od wielu miesięcy rzeź próbowała powstrzymać bezskutecznie Delegatura Rządu, która od 7 lipca 1943 roku prowadziła wstępne rozmowy z kierownictwem OUN – UPA. Trzy dni później wyznaczono kolejne spotkanie, gdzie stronę polską reprezentował Zygmunt Rumel jako pełnomocnik Okręgowej Delegatury i równocześnie dowódcą Straży Chłopskiej oraz Krzysztof Markiewicz pseudonim „Czart” będący przedstawicielem wołyńskiego Okręgu Armii Krajowej. Razem z nimi na spotkanie pojechał woźnica Witold Dobrowolski. Absolwent słynnego liceum w Krzemieńcu Zygmunt Rumel, którego poezja budziła podziw i zachwycała takich twórców jak Leopold Staff tak pisał o Kresach w swoim wierszu pod tytułem „Dwie matki”:

Dwie mi Matki – Ojczyzny hołubiły głowę

Jedna grzebień bursztynu czesała mi włosy

Druga rafy porohów piorąc koralowe

Zawodziła na lirach dolę ślepą – los…

Dwie mnie Matki – Ojczyzny wyuczyły mowy –

W warkocz krwisty plecionej jagodami ros –

Bym się sercem przełamał bólem w dwie połowy –

By serce rozdwojone płakało jak głos…

Pełen ufności, będąc przekonany o słuszności swojej misji Zygmunt Rumel pojechał na spotkanie z banderowskimi oprawcami nie uzbrojony, w galowym mundurze oficera WP. Nieopodal wsi Kustycze polscy parlamentarzyści zostali rozerwani końmi. Ich doczesnych szczątków do dziś odnaleziono. Turańskie bestialstwo, które za nic miało słowo honoru tak jak i elementarne podstawy zwykłej ludzkiej przyzwoitości po raz kolejny zatriumfowało. Nazajutrz 11 lipca 1943 roku banderowskie bojówki przy wsparciu lokalnych ukraińskich chłopów rozpoczęło brutalną pacyfikacje polskich wsi i osad. Krwawa niedziela, bo tak dzisiaj nazywane są tamte tragiczne wydarzenia przyniosła śmierć prawie 10 000 polskim mieszkańcom Wołynia. Azjatyckie barbarzyństwo, które do dnia dzisiejszego budzi grozę i przerażenie nawet w tamtym drugo wojennym czasie było czymś niespotykanym. Siekiery, widły, kuchenne noży nie oszczędzały nikogo i do dnia dzisiejszego niosą traumę kolejnym pokoleniom, którym „krwawa wołyńska łuna” nie jest obojętna. Mija 78 lat od tamtych wydarzeń, kolejna rocznica, która niestety nie robi wrażenia na naszych ukraińskich sąsiadach. Pomimo starań polskiej strony tysiące ofiar w dalszym ciągu nie mają swoich grobów a ich kości poniewierają się po opustoszałych dziś miejscach, gdzie niegdyś tętniło polskie życie. Bez uznania swojej winy Ukraina aspirująca do świata cywilizacji łacińskiej pewnie już na zawsze pozostanie w kręgu azjatyckiego barbarzyństwa, które jak wiemy do niczego dobrego nie prowadzi. Nam Polakom o zemście myśleć nie wolno, ale pamięć o ofiarach musi pozostać nieodłącznym choć trudnym fragmentem naszej tożsamości narodowej.

Autor: JO

Zdjęcie: Pomnik Ofiar Ludobójstwa na Kresach w Zielona Góra Łęzyca

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *