Artykuły

Pedofilia lekarstwem na faszyzm? Helmut Kentler i WHO

W ostatnich tygodniach europejską, a zwłaszcza niemiecką opinią publiczną wstrząsnęły nowe fakty w sprawie tzw. eksperymentu Kentlera. Co prawda pierwsze doniesienia medialne pochodzą nawet sprzed siedmiu lat, jednak to dopiero w czerwcu tego roku został opublikowany w końcu rzetelny raport wieńczący długo prowadzone śledztwo.

Helmut Kentler, bo o nim mowa, był zasłużonym niemieckim pedagogiem, psychologiem i seksuologiem, w dodatku mogącym poszczycić się profesurą oraz stanowiskiem wykładowcy na Uniwersytecie w Hanowerze. Co więcej, a ten aspekt jego działalności okazuje się najistotniejszy, od lat 60. XX wieku wdrażał w Berlinie niezwykle „innowacyjny” eksperyment. Otóż dosłownie w porozumieniu z wieloma publicznymi placówkami, w tym Jugendamtami (Urzędy do spraw Dzieci i Młodzieży), instytucjami edukacyjnymi czy towarzystwami o profilu naukowym, przez ponad 30 lat koordynował iście zbrodniczym projektem. Do czego więc sprowadzał się cały pomysł Kentlera, który był w końcu, nie oszukujmy się, bardzo postępowym i nowoczesnym seksuologiem?

Helmut Kentler, zapewne dzięki rozmaitym koneksjom oraz autorytetowi, który zdołał wyrobić w czasie swojej długiej kariery naukowej, przekonał do współpracy nawet berlińską administrację, w tym władze miasta (Senat). Być może wydaje się to niewiarygodne z perspektywy tzw. normalnego człowieka, ale fakty pozostają faktami. Dla wielu dzieci, teoretycznie chronionych przez państwowe placówki opiekuńcze, procedury adopcyjne kończyły się umieszczaniem ich w rodzinach zastępczych tworzonych przez… pedofilów. Tak, Kentler sam dobierał odpowiednich „kandydatów”, którzy mogliby sprawdzić się w roli opiekunów. Problem polegał na tym, że byli to zboczeńcy, niejednokrotnie karani za rozmaite przestępstwa seksualne.

Można byłoby zadać w tym momencie pytanie: po co to wszystko? Szaleniec, psychopata, a może zwykły zwyrodnialec? Z pewnością grono specjalistów mogłoby w przekonujący sposób wskazać jedną z tych opcji. Ja jednak chciałbym skupić się w tym miejscu na dużo ciekawszym aspekcie sprawy, a mianowicie wpływach ideologicznych. Otóż w latach 1979-1982 Helmut Kentler sprawował funkcję dyrektora Niemieckiego Stowarzyszenia Nauk Społecznych do Badań nad Seksem, które powstało w 1971 roku. Z oficjalnych informacji wynika, że placówka w intencji jej założycieli celowo nawiązuje do dziedzictwa berlińskiego seksuologa i komunisty Magnusa Hirschfelda, prekursora nowoczesnej seksuologii i w pewnym sensie politycznego ruchu LGBT.

Opisywaną organizacją w latach 1982-1986, a więc po kadencji Kentlera, kierował jego przyjaciel Ernst Bornemann. To, że przed II wojną światową działał w Komunistycznej Partii Niemiec (stalinowski Komintern), to jeszcze pikuś. Dużo istotniejszym tropem okazuje się jego współpraca z Wilhelmem Reichem – austriackim psychiatrą i seksuologiem odpowiedzialnym za zespolenie marksizmu z metodą psychoanalityczną. W zasadzie Bornemann był jego uczniem i wychowankiem, mocno zaangażowanym w lewicowy, zideologizowany nurt freudyzmu (tzw. freudomarksizm). Wilhelma Reicha można spokojnie uznać za ojca „rewolucji seksualnej” (termin jego autorstwa), czyli wyzwolenia ludzi z kajdan represyjnej kultury (uzupełnienie rewolucji komunistycznej).

Dochodzimy właśnie do najważniejszego, czyli tzw. teorii powstawania faszyzmu. Reich jest bowiem twórcą specyficznego postrzegania faszyzmu jako konstrukcji psychicznej czy swego rodzaju uniwersalnej osobowości, która może ukształtować się w każdym człowieku. Jako że w tym ujęciu faszyzm jest utożsamiany z postawami nietolerancyjnymi, agresją i frustracją seksualną, a pośrednio tradycyjną rodziną oraz konserwatywnym wychowaniem (źródła), zdaniem Reicha lekarstwem na faszyzm, wojny, zbrodnie, a w końcu Holokaust pozostaje wyzwolenie seksualne społeczeństwa. Proces ten ma dotyczyć przede wszystkim dzieci i młodzieży, ponieważ to właśnie we wczesnym okresie rozwoju psychoseksualnego następuje proces ograniczania naturalnych ludzkich skłonności. Innymi słowy, rodzice, ale również nauczyciele czy inni ludzie, próbują przekazywać nowym członkom społeczności rozmaite normy, wartości czy wzorce zachowań. Fachowo mówimy tu o socjalizacji. W ujęciu freudomarksistów zachodzi tu jednak coś zupełnie innego – faszyzacja.

Ernst Bornemann co prawda nie zaliczył podobnego ekscesu co Kentler, który notabene zmarł w 2008 roku i nie odpowiedział za swoje czyny, jednak i ten osobnik nie zdołał uniknąć pewnej kontrowersji. Mianowicie doprowadził do skandalu za sprawą publicznej wypowiedzi, jakoby „dzieci miały prawo do seksualnych relacji z dorosłymi”. Jak pokazuje załączony screen z oficjalnej bibliografii „Standardów edukacji seksualnej w Europie” Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), na stronie 55 w sekcji „B. Literatura naukowa dotycząca psychoseksualnego rozwoju dzieci” możemy znaleźć publikację autorstwa Bornemanna: „Childhood phases of maturity” z 1994 roku. Na tym samym zdjęciu możemy zobaczyć również dwie pozycje Johna Bancrofta, przez kilka lat piastującego stanowisko dyrektora słynnego Instytutu Kinseya. To zupełnie osobny wątek, ale warto wspomnieć, że mamy tu do czynienia z placówką, w której dochodziło do wykorzystywania dzieci w brutalnych eksperymentach seksualnych, oczywiście w imię nauki i postępu.

Na zakończenie chciałbym przytoczyć ciekawy cytat z Wikipedii, który dał mi wiele do myślenia:

W październiku 2013 w tygodniku Die Zeit działalność i poglądy Kentlera ostro skrytykował Adam Soboczynski. To, że „pozytywnie nastawiony do pedofilii naukowiec” mógł pod koniec lat 60. publikować w „Die Zeit”, Soboczynski tłumaczył „brakiem wrażliwości i bezkrytycznym łączeniem ruchu antyfaszystowskiego z ruchem wyzwolenia seksualnego”.

Niemiecki dziennikarz o polskim pochodzeniu wskazał również, że Helmut Kentler w swoich poglądach odnosił się wprost do postaci Wilhelma Reicha. Oczywiście przypadek berlińskiego seksuologa ma bardzo złożone podłoże, ale wydaje mi się, że następujący wniosek będzie uprawniony. Patrząc pod kątem ideologicznym, w tej konkretnej warstwie, pedofilski eksperyment Kentlera mógł mieć na celu „uchronienie” dzieci przed faszyzmem. Był to najczystszy przykład tzw. wychowania antyautorytarnego, nastawionego na uwolnienie naturalnej seksualności człowieka w obronie przed wpływem autorytarnej, zaściankowej, ciemnogrodzkiej, fanatycznej, iście faszystowskiej kultury tradycyjnego społeczeństwa. Przynajmniej w teorii…

Jakub Zgierski

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *