Wertując stare Dzienniki Zarządu m. Łodzi natrafiliśmy na transkrypt odczytu wygłoszonego w radiu w 1930 r.. Artykuł przedstawia ówczesne metody walki z chorobą zakaźną na terenie miasta Łodzi.
EDWARD ROSSET
Naczelnik Wydziału Statystycznego
Magistratu m. Łodzi.
„Warunki mieszkaniowe a gruźlica”
(Odczyt wygłoszony w dniu 28 grudnia 1930 roku przez radjo z inicjatywy
Wojewódzkiego Komitetu Dni Przeciwgruźliczych w Łodzi).
Rozwój gruźlicy jest tak ściśle związany z istnieniem ciasnych, nie- higjęnicznych i przeludnionych mieszkań, że w piśmiennictwie naukowem niemieckiem gruźlica zyskała miano „choroby mieszkaniowej” (Wohnungs- krańkheit). Aby dać pojęcie o tern, jak znaczny jest wpływ warunków mieszkaniowych na rozmiary śmiertelności z gruźlicy, przytoczę wyniki badań, dokonanych przez znanego niemieckiego higjenistę d-ra Rudolfa. Eberstadta. Dr. Eberstadt, opierając się na danych z miasta Mannheimu, wykazał, że w mieszkaniach dużych, t. j. liczących 6 pokoi, lub więcej niż 6, na 100 zgonów wogóle przypadało w ciągu roku 10,3 zgonów na gruźlicę. W następnej grupie, obejmującej mieszkania średnie — do nich zaliczono mieszkania, składające się z 4 lub 5 pokoi — procent zgonów na gruźlicę wynosił 22,2, a zatem był dwukrotnie wyższy, aniżeli w grupie mieszkań dużych. Wreszcie w małych mieszkaniach odsetek zgonów na gruźlicę osiąga poziom najwyższy, dochodząc w zależności od gęstości zamieszkania do potwornie wysokiej cyfry 42,4, co oznacza, że w mieszkaniach tych gruźlica pochłania nieomal tyleż ofiar, co wszystkie inne choroby razem wzięte. Cóż może być wymowniejszego nad te cyfry? Cóż bardziej ważkiego nad stwierdzenie faktu, że w małych i przeludnionych mieszkaniach pozycja zgonów na gruźlicę kryje w sobie cztery razy więcej ofiar, niż odpowiednia pozycja śmiertelności w mieszkaniach dużych?
Cóż może być wymowniejszego nad te cyfry? Cóż bardziej ważkiego nad stwierdzenie faktu, że w małych i przeludnionych mieszkaniach pozycja zgonów na gruźlicę kryje w sobie cztery razy więcej ofiar, niż odpowiednia pozycja śmiertelności w mieszkaniach dużych?
Jeżeli z kolei przyjrzymy się danym łódzkim, uzyskamy obraz podobny. Badania, zmierzające do ustalenia wpływu warunków mieszkaniowych na szerzenie się gruźlicy w Łodzi, zostały podjęte 10 lat temu przez Wydział Statystyczny Magistratu m. Łodzi z inicjatywy zasłużonego działacza na niwie walki z gruźlicą d-ra Seweryna Sterłinga. Opracowano wówczas karty zgonów za lala 1918. 1919 i 1920 — i okazało się, że na 6.012 osób. które w tem trzyleciu zmarły na gruźlicę, przypadało 78″« na mieszkania jednoizbowe, 15% na mieszkania dwuizbowe i tylko 1% na mieszkania, liczące ponad dwie.izby; widzimy zatem, że 93% ogólnej liczby zgonów na gruźlicę przypada na drobne mieszkanka. ’Jeżeli zważymy, że w mieszkaniach jednoizbowych i dwuizbowych mieszka — jak wykazał spis ludności z 1921 roku niespełna 74% ludności, a umiera w tych mieszkaniach 93% ogółu zmarłych na gruźlicę, wówczas zrozumiemy, że i u nas gruźlica jest przedewszystkiem „chorobą mieszkaniową”, to znaczy żeruje głównie na mieszkańcach małych mieszkań, zabierając z pośród nich nieproporcjonalnie wiele ofiar.
Z tych cyfr można wysnuć wniosek, że poprawa warunków mieszkaniowych stanowi niesłychanie ważny czynnik powodzenia akcji przeciwgruźliczej. I dlatego każda nowowybudowana izba mieszkalna powinna w nas wywoływać radość i poczucie jej głębszego, społecznego znaczenia i pożytku.
Nader ważną również – z punktu widzenia skuteczności walki z gruźlicą — jest sprawa czystości mieszkań. Higieniści wskazują, że nawet w małem i przeludnionem mieszkaniu szanse zakażenia się gruźlicą mogą być znacznie zmniejszone, o ile będzie przestrzegana zupełna czystość. Brud i złe powietrze, to groźny wróg w domu, czyhający na zdrowie ich mieszkańców
Ma tle złych warunków mieszkaniowych szerzy się prócz gruźlicy inna jeszcze groźna w swych skutkach klęska społeczna. Jest nią alkoholizm. Już badania Engelsa mające za przedmiot stosunki robotnicze w Anglji w pierwszej połowie ubiegłego stulecia, wykazały atrakcyjny wpływ szynku na robotnika, nie znajdującego w domu możności wypoczynku po długiej i wyczerpującej pracy. Stosunki te przetrwały do chwili obecnej, a u nas przejawiają się w formie szczególnie rażącej. Jest rzeczą stwierdzoną, że alkohol, wywołując osłabienie ustroju, toruje drogę gruźlicy Znany higjenista francuski Brouardel powiada: ,,L’alcoolisme est le plus puissant facteur de la propagation de la tuberculose; l’homme le plus vigoureux devenu alcoolique est sans résistance devant elle” — „alkoholizm jest najpotężniejszym czynnikiem szerzenia się gruźlicy; człowiek najsilniejszy, gdy stał sie alkoholikiem, jest wobec niej bezbronny”.
Jest rzeczą stwierdzoną, że alkohol, wywołując osłabienie ustroju, toruje drogę gruźlicy Znany higjenista francuski Brouardel powiada: ,,L’alcoolisme est le plus puissant facteur de la propagation de la tuberculose; l’homme le plus vigoureux devenu alcoolique est sans résistance devant elle” — „alkoholizm jest najpotężniejszym czynnikiem szerzenia się gruźlicy; człowiek najsilniejszy, gdy stał sie alkoholikiem, jest wobec niej bezbronny”.
Kto ucieka z domu do szynku w nadziei, ¿e tam przy kieliszku złagodzi cierpienia, j^kie mu życie zadaje, niechaj wie, że wystawia się na nowe niebezpieczeństwa, które tylko pogłębić mogą jego niedolę. Niechaj uświadomi sobie, że wstępuje na śliską drogę, którą znaczy nędza, demoralizacja i przestępczość. Niechaj pamięta, że stamtad wyziera widmo przyszłych cierpień, w tej liczbie i gruźlicy.
Kto odczuje i zrozumie głęboką prawdę tych słów, ten na szyldzie każdego bez wyjątki: szynku wyczyta napis dantejski: „Lasciate ogni spe- ranza, voi chi entrate” — „porzućcie wszelka nadzieję, wy, którzy wstępujecie”.
Chcąc skutecznie walczvć z tą wielką plagą, jaką jest gruźlica, mulimy zdwoić dbałość o człowieka. ..Przedmiotem akcji przeciwgruźliczej— iak słusznie zauważa badacz francuski Emil Duclaux — powinien być nie bsecznik gruźlicy, jeno człowiek” Istotnie główny wysiłek powinien być skierowany ku ochronie człowieka, ku wzmocnieniu i uodpornieniu jego ustroju, a z dróg, które do tego celu prowadzą, na pierwszem miejscu postawić należy zapewnienie odpowiednich warunków mieszkaniowych. Jesteśmy świadkami wysiłków, jakie podejmuje państwo i samorząd celem złagodzenia głodu mieszkaniowego. Wierzymy, że akcja ta, fak konieczna dla normalnego rozwoju naszego społeczeństwa, doczeka się z biegiem czasu właściwego rozwiązania. Ale nie wolno nam zapominać, że pomoc z zewnątrz nie zdoła zażegnać niebezpieczeństwa w całości Równolegle bowiem muszą być realizowane postulaty, zależne od nas samych; pod tym względem dwa główne obowiązki ma społeczeństwo do spełnienia; 1) powiększyć dbałość o czystość mieszkań, 2) zerwać ze zgubnym nałogiem pijaństwa, który rujnuje zdrowie fizyczne i moralne.
Wskazania powyższe mają niewątpliwie zastosowanie ogolne. ale szczególnie ważne jest ich znaczenie dla Łodzi. Łódź bowiem, jak wykazują badania statystyczne, posiada najgorsze ze wszystkich miast polskich warunki mieszkaniowe. Dość wskazać, że blisko 60% ogólnej liczby mieszkań łódzkich stanowią mieszkania jednoizbowe i że przeludnienie tych izb jest częstokroć monstrualne.
Jako miara złych warunków mieszkaniowych ludności naszego miasta służyć mogą również dane. dotyczące ilości łóżek w stosunku do zaludnienia mieszkań. Już w dobie przedwojennej badał tę sprawę w Łodzi dr. Władysław Szenajch, który przy sposobności wykonywania praktyki lekarskiej zbierał z podziwu godna wytrwałością dane o warunkach mieszkaniowych pacjentów i ich rodzin. Badaniom d-ra Szenajcha zawdzięczamy materjał cyfrowy, dotyczący blisko 15 tysięcy mieszkań jednoizbowych, zajmowanych przez ludność uboga. Z tych właśnie badań m. inn. wiemy, że już przed wojną istniały w Łodzi mieszkania, liczące 5, 6, 7 mieszkańców i posiadających jedno tylko łóżko. Nie należały również do rzadkości mieszkania, liczące 7 do 10 osób i posiadające dwa tylko łóżka. Warunki normalne, t. j. dla każdej osoby łóżko, spotykało się nader rzadko. Z mieszkań, objętych badaniami d-ra Szenajcha, jedynie 9% odpowiadało tym normalnym warunkom, t. j. posiadało tyle łóżek, ile osób. W pozostałej olbrzymiej większości badanych mieszkań panowały warunki anormalne. Zaznaczamy tylko, że blisko 50% stanowiły mieszkania, w których liczba osób czterokrotnie przewyższała liczbę łóżek.
A teraz słów kilka o podobnych badaniach z okresu powojennego. W latach 1923 i 1924 Wydział Statystyczny Magistratu m. Łodzi poddał opracowaniu 1.196 wywiadów, dokonanych przez funkcjonarjuszki Sekcji do walki z gruźlicą w mieszkaniach jednoizbowych, zamieszkiwanych przez osoby chore na gruźlicę. Okazało się. że 64% chorych nie posiada własnego łóżka. Ci ludzie sypiali najczęściej razem z innemi osobami, narażając je oczywiście na zarażenie.
Przy innej jeszcze okazji zwróciliśmy uwagę na sprawę ilości łóżek. Oto w roku 1927 organizując ankietę, dotyczącą warunków mieszkaniowych dozorców domowych, umieściliśmy w kwestjonarjuszu ankiety pylanie, poświęcone sprawie łóżek. Ankieta, którą objęto 3.690 mieszkań dozorców domowych, wykazała, że mieszkania, w których liczba łóżek dorównywała liczbie osób, stanowiły zaledwie 1,5%, natomiast w przytłaczającej większości mieszkań stwierdzono mniej łóżek, aniżeli osób.
Taki jest obraz warunków mieszkaniowych naszej ludności robotniczej. Nie da się zaprzeczyć, że obraz ten jest ze wszech miar ponury i świadczy o znacznem napięciu pauperyzmu.
Z drugiej strony należy wziąć pod uwagę, że Łódź, której struktura społeczna wskazuje na olbrzymią przewagę ludności niezamożnej, żyjącej z nędznych, naogół niewystarczających zarobków, ta Łódź — jak wykazały badania nasze z 1923 roku — wydaje na alkohol około 20 mil jonów złotych rocznie.
Jakież są następstwa tych smutnych zjawisk? Odpowiedź jest krótka: corocznie umiera w Łodzi około 1.600 osób na gruźlicę, przyczem co drugi człowiek, zmarły w wieku od 20 do 40 roku życia, ginie od tej właśnie choroby.
I dlatego właśnie powinno głośno rozbrzmiewać u nas hasło: wszyscy na front walki z gruźlicą!
Tekst został opublikowany w Dzienniku Zarządu m. Łodzi Nr 2. (586) z dnia 13 stycznia 1931 r.